Włochy z niemowlakiem
Długo zbierałam się do tego wpisu, nie wiedziałam czy o tym pisać czy nie, ale stwierdziłam, że skoro byliśmy we Włoszech i podróżowaliśmy prawie każdym środkiem transportu to może warto by było się z Wami tym podzielić 🙂 Może nasze doświadczenia komuś się przydadzą 😉
Głównie chce się skupić na tym jak wyglądała u nas podróż z niemowlakiem. W trakcie wyjazdu Kalinka miała 10 miesięcy. Dodam jeszcze, że pomimo tylu lat nauki języka angielskiego nie znamy go biegle. Porozumiewamy się w stopniu komunikatywnym, dogadać się jakoś dogadamy, ale to niestety też jest przeszkodą ;/ Na podróż wyrobiliśmy Kalince dowód osobisty. Zdecydowaliśmy się na to rozwiązanie ponieważ, po pierwsze mogliśmy to zrobić w miejscowości obok- gdzie mieści się nasza gmina, a po drugie nic nie musieliśmy płacić. Taki dowód jest ważny 5 lat.
SAMOLOT
Nasz pierwszy lot samolotem, a i Kalinki tym bardziej 🙂 Przy startowaniu siedziała spokojnie. Sam lot trwał około dwie i pół godziny. Mieliśmy ze sobą książeczkę, gryzaczek, kotka z ikei. Przez większość czasu oglądała książkę i bawiła się. Co chwilę podsuwaliśmy jej coś innego- także nasze rzeczy, które mieliśmy w plecaku i torebce- typu chusteczki higieniczne 😉 Trochę wyglądała też przez okno i bardzo jej się podobało 🙂 Kalinka w trakcie wyjazdu była karmiona piersią, więc było to dla nas świetne udogodnienie- bo przynajmniej nie musieliśmy się martwić o jedzenie. W samolocie bez problemu ją karmiłam. Jakąś godzinkę też sobie pospała. Najgorsze było jednak lądowanie. Zwłaszcza w drodze powrotnej- bo wtedy tak się złożyło, że nie siedzieliśmy obok siebie niestety. Przez połowę lotu chciała do Łukasza ;/ Wcześniej siedzieliśmy obok siebie i nie było takiego problemu, była spokojniejsza, no a później tak wyszło, że nas rozdzielono [nie pytajcie] i było trochę gorzej, a już najgorsze było lądowanie, bo zaczęła bardzo płakać, jeść już też nie chciała. Wiedzieliśmy, że trzeba coś pić, lub przełykać ślinę, żeby nie zatkało uszu, ale jak to wytłumaczyć takiemu małemu dziecku? W każdym razie płaczu było jakieś max 5 min- trudno. Ogólnie lot samolotem nam się podobał- Kalinka też super zniosła. Łącznie na te jakieś 5 godzin lotu w tą i z powrotem, może marudziła jakieś 15 minut a płakała 5. Także uważam, że nie jest źle 😉 A bałam się, że będzie dużo gorzej 🙂
LOTNISKO- WŁOCHY- PIERWSZE WRAŻENIE
Po wylądowaniu chcieliśmy Kalinkę przewinąć i tu czekało na nas zaskoczenie. Na katowickim lotnisku był osobny pokój do karmienia, w którym stał też przewijak. Tutaj niestety nie ma takich rzeczy. Przewijaki są po prostu w toaletach- przy umywalkach. I tak wylądowaliśmy w męskiej ubikacji ( bo była mniejsza kolejka ) – tam przewinęliśmy małą, i przebraliśmy ją w letnie ubranka. Kolejna rzecz dla mnie nie do zaakceptowania- nie ma zakazu palenia w miejscu publicznym, i gdzie nie stanęliśmy zawsze była obok nas grupka palących osób :/ Karmić oczywiście też nie było gdzie, więc usiadłam sobie po prostu na walizce w miejscu choć trochę osłoniętym i jakoś dało radę.
KOLEJKA
Z lotniska musieliśmy się dostać do centrum Rzymu- na dworzec Roma Termini. Jechaliśmy kolejką zwaną Leonardo da Vinci Express, bilet kosztuje 14 € za osobę, za Kalinkę nic nie płaciliśmy, a z tego co patrzyłam bodajże dzieci do 12 roku życia jadą za darmo. Kolejka odjeżdża co pół godziny, a do celu dotarliśmy w 31 minut. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, z wózkiem pomiędzy nami. Bilety na kolejkę kupiliśmy w kiosku na lotnisku.
POCIĄG
Z dworca Roma Termini musieliśmy się dostać do Salerno. Bilety na pociąg kupiliśmy w automacie, wybraliśmy najbliższe połączenie. Siedzieliśmy w poczwórnym miejscu- naprzeciwko siebie. Podróż trwała 3 godziny. W międzyczasie Kalinka spała u mnie na rękach też jakąś godzinę. Jako, że na miejsce dotarliśmy o godzinie 20:27 pod koniec podróży już trochę marudziła- w końcu ile można siedzieć w miejscu i spać na rękach ;/ Trafiliśmy jednak na miłych towarzyszy podróży, bo co chwila ktoś się do niej uśmiechał, machał, czy próbował zabawić, dzięki czemu nam było trochę łatwiej, bo nie musieliśmy się dwoić i troić, żeby ją czymś zainteresować 🙂 Na dworcu w Salerno czekała nas niemiła niespodzianka, bo okazało, się, że ktoś kto miał nas odebrać , jednak nie przyjedzie. Wyobrażacie sobie? Z marudzącym niemowlakiem, w obcym mieście, w obcym kraju i na dodatek w nocy, nie wiedzieliśmy co mamy zrobić… Na szczęście wysłano po nas w końcu taksówkę i do hotelu dotarliśmy koło godziny 22. Za bilet na pociąg zapłaciliśmy 29,50 € za osobę. W drodze powrotnej zaś musieliśmy dotrzeć na lotnisko wcześnie. Z Salerno wyjechaliśmy o godzinie 06:36 a dojechaliśmy o 8:40- powrotna podróż trwała ok. 2 godzin a kosztowała 46 € za osobę. Na dworcu, na którym byliśmy przed 6 też mieliśmy problem, bo okazało się, że kasy są jeszcze zamknięte. Poszliśmy więc do automatu, żeby tam kupić bilet- jak się okazało automat był zepsuty ;/ Poprosiliśmy parę, która stała obok o pomoc i po jakiś 15 minutach udało się w końcu kupić bilety 🙂 Na szczęście, bo już też zaczęliśmy się stresować. A, i żebyście sobie nie pomyśleli, że te biletomaty są skomplikowane, bo nie są. Wszystko działa intuicyjnie. Trafiliśmy po prostu na usterkę, a i tak na szczęście udało nam się je w końcu kupić 🙂 Mieliśmy dwuosobowe miejsce i podróż była bardzo przyjemna 🙂 A i jeszcze- jak kupujecie bilety w automacie to nigdzie ich nie kasujecie- już tak jakby są skasowane 🙂
TAKSÓWKA
Podróżowaliśmy także taksówką zarówno z dworca z Salerno, jak i później na dworzec. Była to niestety jedyna opcja, bo jechaliśmy w takich godzinach, w których autobusy już nie kursowały, albo jeszcze kursów nie zaczęły. Z Salerno do naszego hotelu w Maiori było ok. 20 km, a podróż trwała koło godziny ;/ Drogi są tam tak kręte i wąskie, że niestety po prostu tyle się schodzi. A i tak kierowcy jeżdżą jak wariaci. Koszt takiego przejazdu taksówką (my akurat jechaliśmy w zasadzie taką taksówką- busem) to 60 €.
WŁOCHY- ŚRODKI TRANSPORTU I NIEMOWLAK
Najlepszym środkiem transportu do podróżowania z małym dzieckiem był niewątpliwie pociąg. Mogła się wiercić ile chciała, karmiłam ją też bez problemu, a i od razu przy jedzeniu zasypiała 🙂 Kolejka tak samo jak pociąg, a i w obu tych środkach transportu Kalinka uśmiechała się do ludzi i zaczepiała, a i oni cały czas do nas zagadywali, co było naprawdę miłe 🙂 Na samolot też narzekać nie możemy 🙂 Najważniejsze, żeby siedzieć obok siebie (wtedy dziecko jest spokojniejsze), a także przy oknie- może podziwiać widoki i karmić też można swobodniej. Zdecydowanie ( przynajmniej w naszym odczuciu ) najgorzej Kalinka reaguje na samochód. Jeszcze na krótkich trasach jest ok, ale pod koniec naszej podróży do Katowic już nie dało się wytrzymać ;/ W taksówce o tyle było dobrze że były to po prostu krótkie trasy i na dodatek w takich godzinach, że całą drogę przespała.
WŁOCHY- PODSUMOWANIE, PLUSY I MINUSY
To co mi się nie spodobało to brak oddzielnych pokoi do karmienia czy przewijania niemowląt ( jak wiecie z poprzedniego postu przez awarię silnika naszego samolotu lot opóźnił się o 3 godziny. Zabrano nam wózek, więc musieliśmy Kalinkę nosić na rękach. Była bardzo zmęczona, ale nie mieliśmy jej gdzie uśpić. W końcu usiadłam na podłodze w rogu, nakarmiłam ją i wtedy zasnęła. Całą odprawę przechodziłam ze śpiącym dzieckiem na rękach, które myślałam, że już mi odpadną- Łukasz na szczęście podtrzymywał ;p ) Na pewno też to, że można palić wszędzie- nie zwracają wcale uwagi na dzieci w pobliżu. Żeby dostać się z hotelu do miasta musieliśmy iść dość ruchliwą i wąską ulicą- innego wyjścia nie było. Wysokie krawężniki także są minusem. Tyle w tym momencie sobie przypominam 🙂
Włochy niewątpliwie są piękne 🙂 Choć akurat ten region, w którym byliśmy jest też niestety trochę brudny, ale i tak byliśmy zachwyceni widokami i czasem spędzonym we trójkę 🙂 Reakcja ludzi na ulicy, zaczepianie Kalinki, uśmiechanie się do niej- też było bardzo miłe 🙂 Generalnie uważam, że wyjazd z takim maluszkiem to super pomysł, zwłaszcza jak jest jeszcze karmiony piersią to całkiem idealna sytuacja. Podroż zniosła świetnie, była naprawdę przez ten cały czas wesoła i uśmiechnięta- idealny towarzysz nam się trafił 🙂 To był taki nasz pierwszy większy wyjazd i jako, że była to właściwie podróż służbowa, to nie robiłam zdjęć pod kątem tego wpisu. Ale mam nadzieję, że to co napisałam komuś się to może przyda 🙂 Jeśli macie jakieś pytania to piszcie, chętnie podzielimy się doświadczeniami 🙂 Zbierałam bilety i paragony na pamiątkę, jednak część pogubiłam ;/ jak znajdę to wstawię jeszcze więcej:) Poniżej macie jeden z naszych zakupów w supermarkecie. Kupowaliśmy także w małym sklepiku, w którym były lokalne produkty- ceny kilkukrotnie wyższe. Jadłam tam pyszny ser z rucolą- może ktoś wie jak się nazywa? Nie mogę znaleźć tego paragonu (liczę na to, że jeszcze znajdę ;p) Łukasz za to próbował głównie różnych rodzajów szynek 🙂 A i owoce- smak obłędny miały 🙂 Łukasz przemycił gałązkę z winogronu, ale nie wiem czy się przyjmie ;p Bo spróbujemy zasadzić 🙂

plaże kamieniste- nie za bardzo przy dzieciach- przynajmniej w naszym odczuciu. Zresztą i dla nas nie było przyjemnie
A nasze zdjęcia i relacja z podróży w poście poprzednim 🙂
NIEZASTĄPIONE W PODRÓŻY Z NIEMOWLAKIEM
Najważniejszy jest chyba wózek- lekka spacerówka. My mamy spacerówkę Elodie Details– w podróży rewelacyjna. Łatwo ją było złożyć i zajmowała mało miejsca. Waży ok. 7kg. Mieliśmy także chustę (taką do noszenia), ale nawet jej nie użyliśmy- było tak gorąco, że nie chcieliśmy, żeby Kalinka się zgrzała za bardzo. Kolejną mega przydatną rzeczą była chusta bambusowa, my mamy z La Millou. Okrywałam nią mnie i Kalinkę podczas karmienia, dzięki czemu mogłam to robić, i w pociągu, i w restauracji, w każdym miejscu. Przykrywaliśmy nią także Kalinkę podczas snu, czy okrywaliśmy w pociągu od klimatyzacji ( przy oknie wiało strasznie ;/ ). Przydała się także przy osłanianiu od słońca czy podczas snu- dla nas niezastąpiona. Kolejnym fajnym gadżetem jest przewijak La Millou– polecamy, też się bardzo przydał 🙂
[to kilka rzeczy, które były dla nas nieocenione podczas wyjazdu. Postaram się zrobić zdjęcie tym gadżetom i wrzucić, a może jeszcze coś mi wpadnie do głowy o czym zapomniałam 🙂 ]
Mam nadzieję, że coś Wam się może przyda 🙂 pozdrawiamy! :*
Pięknie Wam mała zniosła podróż. My ostatnio też podróżowaliśmy z naszą pociechą – nie było wcale tak łatwo, mała się wierciła, płakała i generalnie było ciężko, a lecieliśmy tylko 2 godziny.